Reviews

Niemiecka jesień: Reportaż z podróży po Niemczech by Stig Dagerman

madelaineee's review against another edition

Go to review page

5.0

Niesamowite i bardzo przejmujące spojrzenie na cierpienie ludności niemieckiej po II wojnie światowej. Jak nic powinna być to lektura obowiązkowa jeśli chce się zrozumieć skutki wojny i poczuć, choć w najmniejszym stopniu, sytuację Niemców w 1946 roku dzięki pięknej prozie i wyczuciu reporterskim Dagermana.

witekbobrowski's review against another edition

Go to review page

5.0

Niesamowity reportaż, z podróży szwedzkiego dziennikarza po Niemczech dwa lata po drugiej wojnie światowej. Lektura krótka, ale bardzo ciekawa i wciągająca, opowiada o mizernym życiu niemców po przegranej wojnie. Tego nie dowiesz się na lekcji historii w szkole.

bloodehappy's review against another edition

Go to review page

4.0

« le journaliste (…) aurait dû être plus humble, humble devant la souffrance, aussi méritée fut-elle, car la souffrance méritée est aussi lourde à porter que celle qui ne l’est pas »

blackcassette's review against another edition

Go to review page

reflective

4.0

paulataua's review against another edition

Go to review page

4.0

A collection of articles on Germany in the aftermath of the Second World War that were written on assignment by Swedish journalist Stig Dagerman. Refreshingly, the essays focus on the people and their plight and not the usual journalistic sensationalism. Both moving and thought provoking!

romcsa's review against another edition

Go to review page

3.0

Ach ja neviem. Samý pátos a veľké slová, informačná hodnota však zaostáva. O Nemcoch po vojne som sa nedozvedela nič, len že žili v biede a hladovali, ako keby vo zvyšku Európy vládol blahobyt. Čakala som viac.

antananarywa's review against another edition

Go to review page

5.0

Rzeczywistość musi się zestarzeć, żeby stała się rzeczywista.

Jesienią 1946 roku Stig Dagerman, szwedzki pisarz i dziennikarz, wybrał się z podróżą do powojennych Niemiec. Plan był prosty - napisać reportaż i zobaczyć na żywo państwo, w którym podobno wciąż żyje nazizm.

I zobaczył.

Z zupełnie niewyniszczonej przez wojnę Szwecji wpadł wprost w ruiny zbombardowanych miast, między głodujących, na wpół martwych ludzi. I zobaczył drugą stronę wojny, w której niedawni najeźdźcy niewiele różnią się od ofiar, a przetrwanie zależy od tego, komu uda się zdobyć ziemniak. Niemiecka jesień nie opowiada do końca konkretnych historii z życia ludzi - składa się w dużej mierze z przejmujących obrazów. Z właściwą sobie dbałością o szczegóły Dagerman opisuje całe pokolenia mieszkające w zimnych, wilgotnych piwnicach. I całe pokolenia stracone. Tak jak napisałam, sceny w tej książce są niezwykle poruszające, jednak to, co najbardziej zapada w pamięci, to opisy sytuacji młodych ludzi, którzy jakimś cudem nie zginęli podczas okupacji. Młodzież, która nie znała innego świata niż ten pod władaniem Fuhrera. Według wszystkich pozaniemieckich mediów młodzież zepsuta nazistowską ideologią, którą poznawała od najmłodszych lat, młodzież dobrowolnie wstępująca do nazistowskich bojówek (bo to, że dobrowolność w latach wojny wygląda inaczej niż po jej zakończeniu, nikogo nie interesuje). Młodzież przez wiele lat niedopuszczaną do sądów, administracji czy jakichkolwiek znaczących stanowisk, bo jakimś cudem miała być tam jeszcze bardziej szkodliwa. Młodzież, która nie miała szans na jakąkolwiek edukację i która na edukację nie zasługiwała, bo Rzesza. Młodzież po raz kolejny karana za błędy swoich przodków.

Temat jest bardzo trudny i jeżeli ktokolwiek mógł z niego wybrnąć, to właśnie Dagerman. W przeciwieństwie do innych powojennych reportaży, on nie ocenia ani jednej, ani drugiej strony. Nie zadaje tylko pytania, czy za Hitlera było lepiej - słucha odpowiedzi dłuższych niż jedno słowo “tak” i podaje proste, wręcz łopatologiczne przykłady, dlaczego odpowiedź brzmi tak a nie inaczej. Nie usprawiedliwia przy tym nikogo, słusznie jednak zauważa, że głód jest o wiele silniejszy niż jakakolwiek moralność. To nie jest książka wychwalająca dzielnych aliantów ratujących świat. To nie jest książka potępiająca aliantów, którzy uratowali świat. To nie jest książka, która stwierdza, że każdy obywatel niemiecki był tak samo winny temu, co się stało. To nie jest książka, która uniewinnia któregokolwiek ze zbrodniarzy. Dagerman bacznie obserwuje wszystko, co dzieje się wokół i opisuje to z dosadną precyzją, niepozbawioną jednak właściwego sobie kunsztu literackiego. I to chyba właśnie język, jakim się posługuje, sprawia, że opisywane przez niego obrazy są tak bardzo poruszające. Jednak co najważniejsze, Dagerman pokazuje, że wojna toczy się swoimi prawami i z perspektywy wygodnego fotela w bezpiecznym miejscu nie można jej oceniać.

Obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy twierdzą, że historia jest czarno-biała.

(bardzo staram się nie nawiązać w żaden sposób do tego, co aktualnie dzieje się w Polsce, ale to prawie awykonalne)